poniedziałek, 4 czerwca 2012

Code Retreat w Berlinie

W Niedzielę 3ciego czerwca wziąłem udział w warsztatach Code Retreat w Berlinie. Był to mój nie pierwszy udział w tego typu „imprezie”, ale pierwszy raz było to za granicą i w otwartej formie jednoczenie (wcześniej zorganizowaliśmy sobie CR w pracy). Co mnie bardzo zaskoczyło to wielka różnorodność kulturowa. Spodziewałem się, że event będzie prowadzony w języku niemieckim, ale jak się okazało w Berlinie mieszka sporo ludzi, którzy nie mówią w tym języku. Z drugiej strony, jak się okazało, łatwiej jest mówić o typowo technicznych sprawach w języku angielskim.

Pierwszą sesję kodowałem z Carlosem z Portugali. Przykładowo on mimo prawie rocznego już tutaj pobytu nie używał Niemieckiego, a w pracy oficjalnym językiem jest angielski, ze względu na sporą różnorodność kulturowa. Kodowaliśmy w Rubym, tzn. miałem okazję zobaczyć jak to można robić i poznać podstawy podstaw, ale ogółem nic konkretnego. Generalnie w Portugalii jest podobna sytuacja jak w Polsce, tzn. projekty są, praca jest, ale lepiej być gdzieś indziej.

Druga sesję miałem okazję po kodować z Grzegorzem Dziemidowiczem. W końcu była możliwość się poznania i sprawdzenia się przy klawiaturze. Była to moja najbardziej produktywna sesja podczas tego dnia jak i chyba podczas wszystkich Code Retreat’ów w jakich brałem udział. Obaj dobrze się poruszaliśmy po IntelliJ IDEA, była super komunikacja, zbliżone pomysły na design (czyli nie wiele konfliktów) i szybka ewolucja designu (ekstrakcja osobnych klas dla żywych i umarłych komórek, przeniesienie do nowych klas odpowiednich implementacji).

Udało mi się sprzedać fajnego hotkey’a do Idei. Mianowicie zamiast pisać assercję, można napisać warunek, jaki chcemy sprawdzić (tak jak by to był zwykły if), zaznaczyć tekst, wcisnąć Alt + Enter i wybrać opcję „Create JUnit Assertion”, aby zamienić porównanie w wywołanie odpowiedniej metody. Screen poniżej.


Podczas kolejnej sesji (tym razem z Łukaszem Balamutem) jak drugi raz pokazywałem ten skrót, to odkryliśmy, że nie zawsze on działa. Teraz jak to sprawdzałem, to doszedłem do tego, że jak zaznaczymy tekst od lewej do prawej, to popup pokazuje się bez tej (i innych opcji). Na szczęście ktoś już zgłosił ten błąd: IDEA-86707.

Z Łukaszem ćwiczyliśmy pisanie w Javie, przy czym na napisanie testu mieliśmy tylko dwie minuty. Jak stoper dochodził do końca, a my nie zdążyliśmy skończyć testu, to trzeba było usunąć kod i zacząć od nowa. Później analogicznie robiliśmy z implementacją. Ćwiczenie to miało na celu tworzenie małych prostych testów i prostej implementacji. Mi się kilka razy nie udało skończyć testu, gdyż nie była to moja klawiatura i bardzo ciężko mi się tworzyło test „na szybko”. Dla mnie pisanie testu, to czas w którym intensywnie myślę, co chcę testować, jak, jaką nazwę dobrać i czy test jest poprawny. Dwie minuty to troszkę za mało, nawet jak test jest niewielki.

Później trochę się posprzeczaliśmy na temat używania słówka should na początku nazwy każdej metody testowej. Łukasz twierdzi, że kiedyś było test (bo musiało być), a teraz ten „noise” zamieniliśmy na should i jak czytamy nazwy niedziałających testów, to i tak pomijamy ten prefiks.

Później wyskoczyliśmy całą grupą na obiad. Poszliśmy na jakieś burgery w pobliskim bistro. Panie z za lady bardzo się zaskoczyły nagłym zmasowanym atakiem żądnych mięsa programistów w Niedzielę, gdyż wcześniej nikogo w tym barze nie było. Co prawda nie była to pizza, ale taki lepszy fast food, smaczny i sponsorowany przez Nokię. Była w tym czasie możliwość pogadania z innymi uczestnikami.

Po obiedzie miałem jeszcze okazję pokodować z Janem. Tym razem rozmawialiśmy po Niemiecku.


Ostanie dwie sesje były bardzo szalone. Postanowiliśmy zrobić coś, z czym spotkałem się pierwszy raz. Mianowicie 6 par postanowiło zacząć kodować w Javie i wykonywać rotację jednej osoby co 10 minut. Do tego nie skasowaliśmy kodu pomiędzy sesjami. Bardzo smutne było, gdy trafiałem co chwila na tą samą trefną implementację jednego z uczestników, jednak ciężko było mi przeforsować jemu inny sposób spojrzenia na problem i odpuściłem. Ciężko, zwłaszcza podczas drugiej sesji, przebiegało wdrożenie w to, co się dzieje w projekcie, gdyż przez 10 minut ktoś musiał wytłumaczyć / pokazać w którym miejscu jesteśmy, jak to implementujemy i coś dopisać. W momencie gdy udało się już dopchać do klawiatury, to przychodziła już nowa osoba na sąsiednie stanowisko i role się odwracały.

O dziwo prowadzący stwierdził, że pierwszy raz widział, że ludzie podczas ostatniej sesji są tak mocno ożywieni. I rzeczywiście tak było. Te częste rotacje powodowały, ze trzeba było dawać z siebie wszystko, a stres z tym związany na pewno powodował wydzielanie się motywująco – pobudzających substancji w naszym ciele.

Na koniec oczywiście retrospekcja z całego dnia, podziękowania, wymiana kontaktami i wypad na piwko. Tam to dopiero całość spływa z człowieka i można jeszcze pogadać w luźniejszej atmosferze. No i jeszcze było sporo dzielenia się wrażeniami z Marcinem Saneckim i Rafałem w drodze powrotnej.

Podziękowania dla sponsorów @nokia@crealytics, @klosebrothers. Miejsce odbywania się imprezy było ciekawe, gdyż znajdowało się w niezbyt uroczej dzielnicy, a blok wyglądał jak była fabryka. Za to firma crealytics udostępniła małe przytulne biuro i Club Mate, które trzymało mnie cały dzień na nogach. Powinni wprowadzić ten napój w pracy obok / zamiast kawy. Ogółem organizacja była bardzo dobra, dojście oznaczone, a na ścianach wisiały ciągle reguły gry.


Podsumowując, poznałem ciekawą technikę wymiany rotacyjnej uczestników co 10 minut, z którą nie spotkałem się wcześniej. Podpatrzyłem kilka innych konwencji nazywania metod testowych i zorientowałem się jak wygląda praca w Berlinie (miasto start-up’ów), gdzie dominującym językiem jest angielski.

6 komentarzy:

  1. Wow, widac,ze Club Mate ma moc skoro jeszcze dales rade naskrobac posta po powrocie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Marcin Sanecki
    Oj miała miała, w ogole spać się nie chciało. Do tego całe emocje jakie toważyszyły temu wyjazdowi mocno mnie nakrękiły. Co ciekawsze, to w ogóle nie ustawiłem budzika na rano i mimo poźnej godziny opublikowania posta, obudziłem się wyspany o godzinie o której normalnie powinienem wstać.

    Jednym słowem Yerba mate i Club mate wymiata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny blogasek, zwłaszcza wątki dotyczące Niemiec. Tylko jedna uwaga - jakbyś mógł popracować nad ORTOGRAFIĄ, bo wykształconemu Polakowi to nie przystoi, takie błędy robić !!! ;(((

      Usuń
    2. Dzięki za słowa pochwały.

      Co do ortografii, to fakt - nie przystoi. Jestem dyzortografikiem, ale zawsze sprawdzam błędy przed publikacją nowego tekstu. Czasem się jeszcze jakieś przedostają do końcowego artykułu, ale na szczęście niewiele. Co do "toważyszyły" w poprzednim komentarzu, to byłem akurat w pracy, a na tamtejszym komputerze mam włączony niemiecki język i wszystko się na czerwono podkreśliło.

      Jak byś znalazł następnym razem jakieś błędy do taj znać, to poprawię.

      Usuń
  3. Hej,

    Bardzo rzeczowo opisany event, fajnie bylo razem pokodowac :)

    Rowniez podziwiam energie do napisania posta po powrocie.. ;)

    Super ze przyjechaliscie! Do zobaczenia na nastepnym evencie
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny post. Muszę spróbować tej twojej mate.

    OdpowiedzUsuń