sobota, 2 czerwca 2012

Różnice międzykulturowe, czyli zaskakujące fakty z życia w Niemczech

Już kiedyś pisałem (we wpisie: Hamburg wrażenia po miesięcznym pobycie) na temat tego jak to wygląda świat u naszych zachodnich sąsiadów. Dzisiaj czas na kolejną część życiowych ciekawostek i różnic międzykulturowych.

W Hamburgu mówią na lotnisko airport, zamiast niemieckiego Flughafen, jak to jest w większości lotnisk w Niemczech. Hamburg stara się być bardzo światowy przez to. Ponadto lotnisko to znajduje się w centrum miasta, przez co jego godziny działania są ograniczone. Nic tam nie ląduje (chyba że awaryjnie) w nocy, aby dać się wyspać okolicznym mieszkańcom. Dało się to odczuć, gdy się przylatywało późnym lotem do Hamburga, a lotnisko było niemal opustoszałe. Panująca pogoda w Hamburgu (albo pada, albo jest mgliście) jednak nie zachęca do tego, aby tam mieszkać na stałe, choć miasto samo w sobie jest piękne.

Wynajem mieszkań
Bardzo odmiennie wygląda sprawa wynajmu mieszkań w Niemczech. Bardzo ciężko jest tutaj znaleźć umeblowane mieszkanie. W Niemczech jak chce się wynająć mieszkanie, to jest to zazwyczaj jest ono w stanie surowym. Jak piszą w ogłoszeniu że jest odnowione, to znaczy że ściany są zagruntowane, pod stopami sterczy beton, a meble to trzeba sobie samemu skombinować.

Nie do końca rozumiem skąd wynika taka filozofia, ale chyba z przeświadczenia, że nowy najemca na pewno będzie chciał mieć inną podłogę niż obecny, więc na wszelki wypadek wyrzućmy ją zawczasu na śmietnik. Podobnie z meblami, kuchnią, lodówkami i innymi starymi gratami, tylko te zazwyczaj lądują na ulicznych wystawkach. I teraz właśnie rozumiem skąd ich tu tyle. I rozumiem biznes naszych, którzy jeździli kiedyś masowo do Niemiec, aby coś ciekawego znaleźć, zwieść do Polski i popchać dalej. Z drugiej strony takie podejście nakręca gospodarkę. W Polsce podczas przeprowadzki wiezie się zazwyczaj wszystkie graty ze sobą, a tutaj wyrzuca i kupuje nowe.

W mieszkaniach często nie ma pralek, ale za to zazwyczaj są gdzieś w piwnicach, tzn. w pralniach. W Polsce piwniczne pralnie / suszarnie zazwyczaj się przerabiało na jakiś składzik, rowerownię, siłownię, lub po prostu miejscówkę do spędzania czasu i picia piwa. Jako że porządek w Niemczech musi być, to korzystanie z pralki w pralni jest odpłatne. Mianowicie jak już w poprzednim wpisie wspominałem, że należy wrzucić zazwyczaj kilka 50 centówek. No tak tylko co jak się ich nie ma? Można rozmienić w sklepie. Proceder chyba na tyle popularny, że niektóre stacje benzynowe mają specjalne maszyny do rozmieniania pieniędzy. I to lepsze niż w autobusach, gdzie kierowca musi wrzucić monety do odpowiednich przegródek. Tu po prostu ładuje się do maszyny monetę, coś tam klika i wylatują pieniążki w żądanym nominale. Maszynka może chyba również działać w druga stronę, czyli zliczać klepaki. Mnie zaczęło zastanawiać, czy to po prostu wygoda, ograniczenie błędów w liczeniu przez człowieka, czy też ogłupianie społeczeństwa, które nie umie już pieniędzy rozmienić?

Wspominałem już kiedyś, że nie wszędzie karty płatnicze są akceptowane. Jeśli nie jest to karta EC to można się nieźle zdziwić przy kasie. Nawet w dużych sklepach często jest z tym problem. Raz gdy stałem w kolejce w sklepie i byłem przyczyna małego zamieszania związanego z niemożliwością obsłużenia mojej karty, to gościu w kolejce co stał za mną, zaczął tłumaczyć, że jak karta nie jest EC to sklep większą prowizję płaci i przez to mało który sklep chce je akceptować. Dobrze że Visa i MasterCard działają jeszcze w bankomatach.

A propo bankomatów. Zauważyłem tutaj, że niektóre bankomaty są na tyle fajne, że jak chcę wypłacić 100 E to mi wypluwają banknoty: 50E 20E 10E 10E 5E i 5E. Dzięki czemu w poniedziałek rano w piekarni wszyscy nie chcą płacić stówkami, a biedna pani z za lady nie wyrywa sobie włosów z głowy, bo nie ma z czego wydać. Bardzo fajne rozwiązanie, w końcu ktoś pomyślał.

Innym kolejnym ciekawym zjawiskiem jest brak numerów mieszkań w blokach. Gdy podajemy komuś nasz adres, to ważna jest ulica i numer bloku, a numer konkretnego mieszkania jest już zależny od nazwiska odbiorcy. Jak nazwiska nigdzie nie ma to lipa - przesyłki nie będzie. W Polsce ustawa o ochronie danych osobowych na to nie pozwala i korzysta się z numerów mieszkań. Nawet już na domofonach w Polsce nie można pisać nazwisk. A tutaj są wszędzie: na domofonie, skrzynkach pocztowych, przy dzwonku do drzwi. Dla tego lepiej zadbać o to aby nasz nazwisko było w tych wszystkich miejscach.

Ludzie ogółem są tutaj w ogólności milsi jak w Polsce. Chętnie i częściej mówi się tutaj dzień dobry, nawet jak się mieszka w wieżowcu. W Polskim blokowisku jest się bardziej anonimowym, chyba że zaszliśmy sąsiadom za skórę. Inaczej też wygląda tutaj pozdrawianie się tutaj przy niektórych aktywnościach. W Polsce jak się biega po parku, jedzie rowerem / motorem / tramwajem, to się macha, gdy mijamy osobę robiącą to samo. Tutaj tego nie robi.

W Niemczech łatwo wpaść w konflikt z sąsiadami. Czasem wystarczy, że jest trochę za głośno, a ściany są cienkie. Wtedy parę donosów i będą podjęte próby usunięcia szkodnika. Inaczej sprawa wygląda jak się ma małe dziecko. Wówczas to nic nie można takiej rodzinie zrobić i szybciej wredny sąsiad przestanie z nami rozmawiać i się w końcu wyprowadzi gdzieś gdzie będzie miał więcej ciszy i spokoju. Jest to typowe dla Niemców.

Z drugiej strony jak kiedyś pilarką przycinałem panele na korytarzu to przyszedł do mnie sąsiad i zaczął coś tam nawijać. Myślałem właśnie że zakłócam jego dzień wolny od pracy. Okazało się, że chce on mi pomóc i pożyczyć jakieś narzędzia, jakbym potrzebował. Bardzo pomocna postawa, pochwalam. Nie skorzystałem, gdyż akurat miałem to, co mi było potrzebne.

Ciekawą jeszcze sprawą jest cisza nocna. O ile w Polsce jest to od 22 do 6 rano, to w Niemczech dodatkowo dorzucono ciszę w godzinach 13.00-15.00. Pytałem dlaczego, to usłyszałem, ze jest to po to, aby starsi ludzie mogli sobie przyciąć komara. Dodatkowo również przez całą Niedzielę i święta ma być cisza. Obowiązuje ona również chorych a także osób, które muszą pracować w trybie wielozmianowym. Fajny jest jeszcze zapisek, proszący o niekąpanie się między 22.00 a 6.00 ze względu na sąsiadów. Dobrze że inne potrzeby fizjologiczne można jeszcze w tym czasie załatwiać ;)

Inaczej się tutaj jeszcze obchodzi niektóre święta. O dniu kobiet nikt nie pamięta, a dzień matki jest w inny dzień niż u nas. Ciekawy za to jest dzień ojca (a raczej mężczyzny). Podczas tego święta (wypada on w dzień wniebowstąpienia) faceci najczęściej organizują sobie Bollerwagen, czyli wózek na kołkach, do którego ładują alkohol i spacerują po mieście dobrze się bawiąc. Niektórzy dodatkowo usprawniają całość dodając elektryczny napęd (co by się łatwiej ciągło / pchało) i/lub głośną muzykę. Przykład poniżej.



Niektórzy jeszcze organizują sobie takie same koszulki (na zdjęciu są one niebieskie z napisem Schnaps - wódka), dzięki czemu wiadomo kto może korzystać z dobrodziejstwa jakie daje wózek. Nad całością zabawy czuwa policja, która jest w ten dzień bardziej widoczna na ulicach niż zwykle. Interweniuje ona jednak dopiero gdy rzeczywiście trzeba.

2 komentarze: