czwartek, 26 sierpnia 2010

Wrażenia po 8th Students’ Science Conference

Wróciłem właśnie z Ósmej Konferencji Naukowej Studentów. Moje przygotowania opisywałem na blogu kilka dni temu wpisem: Przygotowania do Konferencji Naukowej Studentów. Dzisiaj opiszę jak poszło.

Była to dla mnie wyjątkowa konferencja, ponieważ podczas niej przeprowadziłem swoją pierwszą prezentację w języku angielskim. Na miejsce dojechałem przygotowanym do tego autobusem. Znalazłem w nim kilka znajomych osób, inne zapoznałem, więc podróż minęła w miarę szybko. Na miejscu była rejestracja uczestników, torba z materiałami konferencyjnymi i przydział do pokojów. O 13.00 był obiad, o 15.00 rozpoczęcie oficjalne konferencji i chwile po 16.20 rozpocząłem swoją prezentację.

Zgodnie z tym co wcześniej juz mówiłem, miałem przygotowaną twardą podkładkę i tekst swojej prezentacji. Zostałem wyczytany przez prowadzących konferencję, wyszedłem na środek i zacząłem mówić.

Powiedziałem na początku, że jest to moja pierwsza publiczna prezentacja w języku angielskim, dlatego będę się posiłkował kartką. Trochę nie fajnie było, że musiałem się co chwila obracać się aby zmienić slajd, ale wydało mi się to lepsze niż pokazywanie człowiekowi obsługującemu komputer, kiedy ma przełączyć slajd. Na kolejnych prezentacjach jednak widziałem, że taki mechanizm się w miarę sprawdzał.

Prezentację wygłosiłem zgodnie z zaplanowanym czasem i później był czas na pytania. Trafiło mi się, że na sali był doktor, który zajmował się podobnym do mojego problemem i zasypał mnie gradem pytań - oczywiście po angielsku. Już w pewnym momencie nie wiedziałem czego on ode mnie oczekuje, więc starałem się cokolwiek odpowiedzieć, byle już to zakończyć. Po mojej prezentacji pozostałem na sali i słuchałem kolejnych prezentacji z danej sesji. W końcu mogłem odetchnąć. Znajomi mówili mi, że całkiem dobrze wypadłem i prawie nie zaglądałem w kartkę.

Po zakończeniu danej sesji podszedłem do tego doktora, który mnie męczył pytaniami aby wyjaśnić pewne sprawy. Rozmawialiśmy długi czas - na szczęście juz po polsku - i miał wiele uwag do mnie.

Po pierwsze problem który przedstawiałem - mechanizm automatycznej migracji danych z bazy relacyjnej do obiektowej - jest juz problemem znanym, starym i że właściwie nic odkrywczego, specjalnego w swoim artykule nie zrobiłem. To że nie było żadnego podobnego rozwiązania, wykorzystującego db4o nie znaczy wcale, że należy się tym zajmować. Dla mnie była to część magisterki, a głównym motorem napędowym tworzenia artykułu i prezentacji była darmowa wycieczka na Węgry. Zresztą wiele osób, z którymi rozmawiałem twierdziła podobnie.

Po drugie to na konferencje naukowe przygotowuje się artykuły, które muszą na prawdę wnosić coś nowego. Artykuły te wcześniej przechodzą przez recenzentów i każdy musi wystawić pozytywną opinię. Inaczej są odrzucane. Nasze artykuły również pewną recenzję przechodziły, ale nie było takiego sita. Ze 109 przysłanych nadesłanych artykułów doliczyłem się ponad 80 w książce z publikacjami. Artykuł powinien więc być czymś nowym. Tam gdzie kilka innych artykułów się kończy tam dopiero powinna zaczynać się twoja praca - twój artykuł.

Po trzecie powinno się rozwiązywać projekty praktyczne. To znaczy, że nie powinniśmy sami sobie wymyślać problemów do rozwiązania, aby mieć przyjemność i satysfakcję z tego, tylko powinniśmy rozwiązywać problemy praktyczne. To znaczy, takie problemy które najlepiej są zlecone przez przemysł, lub tworzą zupełnie coś nowego. Jednak takimi problemami to się zajmują doktoranci i doktorzy. My biedni studenci zazwyczaj nie dostajemy nie wiadomo jakich wyszukanych, trudnych problemów na magisterkę, bo wtedy nikt by się nie obronił w terminie. No i niestety czasami musimy rozwiązywać problemy, które niekoniecznie mają jakieś zastosowanie w rzeczywistości.

No trudno. Mimo wielu tych uwag nie załamałem się jakoś szczególnie. Najważniejsze z tego wszystkiego jest, aby wynieść jakąś naukę na przyszłość.

No dobra to tyle jeśli chodzi o początek konferencji i moje wystąpienie. Później słuchałem wystąpień innych. Pewien Węgier zrobił jakby GuitarHero ale dla prawdziwej gitary basowej. To znaczy pomiędzy gitarę a wzmacniacz podłączył swoje urządzenie, które na połowie ekranu wyświetlało jakie nuty należy grać, a obok w jakim stopniu nam to wychodzi, na podstawie przechwyconego sygnału z gitary. Ciekawy projekt, tyle że dotychczas był testowany przez autora i jego ojca :)

Wieczorem po kolacji był czas wolny. Oczywiście trzeba było się zrelaksować po ciężkim dniu. Zaczęła się więc swoista integracja ludzi i konsumpcja napojów nieodłącznie towarzyszących studentom. Udało się zorganizować muzykę i nagłośnienie w jednej ze sal konferencyjnych, czego mi trochę brakowało w kolejnych dniach.

Następnego dnia po śniadaniu byłem na kilku wystąpieniach znajomych osób. Później jednak poszedłem z Marcinem szukać bankomatu w mieście i zjechać dwa razy na zjeżdżalnii Alpine Coaster.

Po powrocie do ośrodka był obiad i wykład gościa – profesora fizyki z Politechniki Wrocławskiej – na temat najważniejszej liczby we wszechświecie. I nie chodzi o to: the answer to life, the universe and everything. Następnie kilka wystąpień wysłuchałem i trochę postanowiłem odpocząć. Wieczorem był czas wolny i wszyscy już byli po swoich wystąpieniach, więc można było się zrelaksować.

Trzeciego dnia konferencji był wyjazd do Liberca w Czechach. Nie było zorganizowanych żadnych przewodników ani innych szczątkowych informacji co właściwie można tam zobaczyć. Najpierw wiec większość wycieczki poszła na rynek. Poniżej zdjęcie ratusza autorstwa Marka.


Na rynku się rozeszliśmy w różne kierunki. Ja szedłem z małą grupką osób, ot tak przed siebie zobaczyć co jest za rogiem. W ten sposób zaszliśmy pod budynek muzeum. Jako że wstęp kosztował tylko 20 koron postanowiliśmy zwiedzić to miejsce. Nie było to żadne tematyczne muzeum tylko takie ogólne, ale w bardzo ładnym budynku. Najbardziej zapamiętałem zbroję w rozmiarze dla dziecka w wieku około 2 lat. Na koniec pamiętna sesja zdjęciowa pod budynkiem. Zdjęcie z aparatu Sylwii.


Później zakupy w miejscowym Tesco i powrót do ośrodka. Wieczorem było zakończenie i podsumowanie konferencji. Wręczono wyróżnienia i nagrody za najlepsze wystąpienia. Wieczorem było ognisko z dużą porcją jedzenia. Tylko gitary trochę brakowało.

Na następny dzień był przewidziany powrót do domu. Ja nie jechałem do samego Wrocławia, a jedynie do Jeleniej Góry, by później jechać do Kamiennej Góry. Na szczęście jedna osoba z konferencji jechała do Krzeszowa (jeszcze za kamienną) więc miałem z kim gadać w tym czasie jeszcze.

Ogółem jestem zadowolony, że wziąłem w tej konferencji udział. Zobaczyłem jak bardzo się różną od siebie konferencje np. Javowe od naukowych. Byłem zaskoczony, że ludzie się interesowali prezentacjami innych uczestników. Dużo rozmawiali po wystąpieniach i w przerwach kawowych. Sam się zainteresowałem kilkoma wystąpieniami i trochę podyskutowałem z autorami. Mimo kilku niedociągnięć uważam konferencję za udaną. Szkoda trochę że kończę już studia, chociaż kto wie co nam życie jeszcze zgotuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz